piątek, 6 listopada 2015

Świat według Suzan cz.20


Po przebudzeniu się i doprowadzeniu do porządku, postanowiłem odwiedzić małą. Dzięki temu, że odwiedzam ją codziennie, znam ten szpital jak własną kieszeń. Wszedłem do szpitala i od razu kierowałem się do sali z numerem 115. Jak co dzień, również teraz wziąłem ze sobą gazetę. W sumie to był przypadkowy wybór. Pierwsze lepsze czasopismo, które kupiłem w kiosku na Lipowej. Pani Zosia polecała jakieś reklamowane czasopismo, jednak wybrałem gazetę, leżącą w cieniu na trzeciej półce.
Wszedłem do sali i ujrzałem olśniewającą jak zawsze urodę Zuzi. Pocałowałem ją delikatnie w policzek i zasiadłem na krześle stojącym przy łóżku. W swoich dłoniach schowałem dłoń Suzi i zacząłem opowiadać.
-Cześć skarbie. Kupiłem ci gazetę, wiesz.. w kiosku u Pani Zosi. Jak zawsze polecała mi swój ulubiony magazyn o sławach ale wziąłem ci coś innego. Zresztą sam jestem ciekaw co tu jest napisane... -zatrzymałem się spoglądając na jej powieki. Ona mrugnęła do mnie! A, może mi się zdawało... Otworzyłem gazetę i zacząłem czytać nagłówki.
- „Kobieta zostawiła psa przed sklepem zoologicznym” Hmm... to ciekawe.. „Staruszka z okolic Warszawy przywiązała smycz do poręczy sklepu i jak sama tłumaczy 'Tylko na chwilę'. Owczarek niemiecki po odejściu właścicielki wyszarpnął się i wbiegł do sklepu zoologicznego. Sklepowa tłumaczy:„Obsługiwałam właśnie klienta, gdy do sklepu wpadł on. Wyglądał przerażająco. Nie wiedząc jak się zachowa. Zadzwoniłam po policję lecz przed ich przyjazdem zżarł całą karmę, która była sprzedawana na wagę” Ha ha ha wiesz co Suzi.. Może poszukam czegoś innego.-spojrzałem na jej twarz. Mrugnęła dwa razy. Dlaczego mnie to tak dziwi? Przecież Kuba mówił coś, że osoby w śpiączce mogą wysyłać sygnały. Wyleciałem z sali i pognałem do doktorka. Opowiadałem mu o wszystkim co zauważyłem.

[Suzi]

Remek, znowu tu przyszedł. Chciałabym mu powiedzieć coś, odezwać się słowem, jednak jakby mnie coś blokowało. Czuję jakbym miała głaz na strunach głosowych. Wiem, że to dziwne. Staram się zwrócić jego uwagę ale nie wiem jak. Mrugnęłam ale on chyba tego nie zauważył. Zebrałam siły i znowu ponowiłam próbę, chyba to zauważył. Słyszałam tylko jakiś trzask a później cisza. Jeszcze raz postanowiłam otworzyć oczy. Ałć! Jak tu jest jasno i tak... biało. „Brawo Suzi, cudowne spostrzeżenia! Przecież leżysz w szpitalu.”-podpowiadała moja podświadomość. Otworzyłam nieśmiało powieki, choć raziło mnie światło. Leżałam na szpitalnym łóżku, podłączono do mnie jakieś kabelki. Remka już przy mnie nie było... Poczułam smutek. Myślałam, że będzie na mnie czekał. Drzwi otworzyły się a przede mną stanął jakiś wysoki facet, za nim wszedł do środka Remek. Więc jednak tu jest. Ucieszyłam się widząc go. Podbiegł do łóżka i złapał moją dłoń, którą pocałował. Byłam w siódmym niebie. Mimo to nie miałam tyle siły by się odezwać. Leżałam tylko jak kłoda a moje powieki melancholijnie otwierały i zamykały się. Przyzwyczaiłam wzrok do światła, które mnie otaczało. Lekarz wykonał telefon jak dobrze zrozumiałam do moich rodziców. Czułam się zmęczona tak, jak po pięciu kilometrach biegu. Zamknęłam oczy i leżałam tak jak wcześniej. Słuchałam tylko rozmów Remka z lekarzem, rodziców. Zasnęłam.

* * *

Po pewnym czasie czułam, że się budzę. Wokół mnie panowała cisza. Zmrużonym wzrokiem oceniłam, że jest już ciemno. Na stoliku po prawej stronie paliła się tylko lampka, która nieśmiało oświetlała pomieszczenie. Moje powieki otworzyły się szerzej. Na lewej dłoni czułam dotyk Dominika, który czuwał przy moim łóżku. Spojrzałam na niego lecz pogrążony był w myślach patrząc w sufit. Poruszyłam delikatnie dłonią a brat spojrzał na mnie zapłakanymi oczami.
-Przepraszam cię Zuzia. Ja nie chciałem, żeby tak się stało...-co on pieprzy? Pierwsze co usłyszałam od niego to przeprosiny. Tylko, za co on chce mnie przepraszać?
-Nie.- wyszeptałam.
-Gdyby nie ja, to by się tak nie skończyło.-po jego policzku spłynęła kropla.
-To nie... Twoja wina.
-To nie tak jak myślisz... Mogłem przecież skręcić, zrobić coś! Ale nie zrobiłem...
Słysząc jego słowa poczułam mętlik w głowie. Zapadłam w sen. Nie kontroluję tego... Chcę w końcu zacząć normalnie funkcjonować.

* * *

Minęły trzy tygodnie dzięki którym już prawie wróciłam do zdrowia. Przez ten cały czas spędzony w szpitalu odwiedziło mnie mnóstwo osób. Znajomi ze szkoły, która się już zaczęła, Remek, rodzice a nawet Ela. Odwiedzili mnie również rodzice Remka, którzy od jakiegoś czasu są w dobrym kontakcie z moimi. Od ostatniej rozmowy z Dominikiem, nie widziałam go i nie wiedziałam co się z nim dzieje. Za każdym razem kiedy pytałam o niego wszyscy odpowiadali jakby umówieni, że nic mu nie jest po prostu studiuje i zaczął nową pracę. Podobno nie ma czasu dla nikogo. Jednak mimo usłyszeniu tej wersji kilkakrotnie nie wierzyłam w ani jedno ich słowo.
Nadszedł dzień wypisu. Wniebowzięta, czekałam już na tatę, który obiecał, że po mnie przyjedzie. Moje ostatnie godziny w tym miejscu minęły mi niezwykle szybko. Tata zabrał moją torbę i spakował do bagażnika. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy. Nie mogłam przepuścić okazji by dowiedzieć się czegoś o bracie.
-Tato?
-Mhm.
-Mogę cię o coś spytać? Tylko szczerze odpowiedz.
-Chyba wiem o co chcesz zapytać.
-Tato, powiedz mi prawdę. Chcę wiedzieć co z Dominikiem.
Westchnął głośno.
-To co słyszałaś na jego temat jest prawdą. Przecież nie okłamalibyśmy cię.
-Nie widziałam go od... tego wieczora. Był taki dziwny.
-Jakiego wieczora?
-Dzień, kiedy się wybudziłam.
-Co ci powiedział?-tata zapytał ze strachem wyczuwalnym w głosie, jakby Dominik zdradził mi jakąś tajemnicę rodzinną, która nie miała prawa dotrzeć do mnie.
-W zasadzie to nic nie pamiętam...-skłamałam, ratując sytuację.-Byłam wtedy zmęczona i wiem tylko, że był u mnie.-Sama muszę się dowiedzieć co z nim.
-To dobrze.
Nie chciałam ciągnąć dalej tego tematu, więc zapadła cisza, która trwała aż do powrotu do domu.
Otworzyłam drzwi do domu i weszłam do środka. Założyłam swoje różowe kapcie, które dostałam kiedyś na urodziny od mamy. Weszłam do salonu i krzyknęłam „Jest tu ktoś?”.
Nikt się nie odzywał więc weszłam do kuchni gdzie czekała mnie miła niespodzianka. Powitałam Remka serdecznym uściskiem.
-Na twój powrót z wakacji zamówiłem tort ale sprawy potoczyły się inaczej więc wczoraj zamówiłem drugi.
-Truskawkowy?-zapytałam z uśmiechem, który nie schodził mi z twarzy.
-Truskawkowy.-odpowiedział z uśmiechem.
-Mówiłam ci, że cię kocham?
-Chyba, kilka razy coś wspominałaś.
Pocałowałam go mocno. Do kuchni wszedł tata, jak zawsze w nieodpowiednim momencie.
-Dostanę kawałek tortu?
Oderwaliśmy się od siebie jak poparzeni. Wspólnie zjedliśmy prawie cały tort. Tata wypił szybką kawę i ruszył w kolejną delegację. Mama, miała wrócić kolejnego dnia wieczorem a w tym czasie miała wpaść do mnie ciocia Ela. Do czasu przyjścia cioci, mieliśmy jeszcze czas dla siebie. Jakieś dwie godzinki.
-Dzięki Remuś, twoja niespodzianka była przepyszna.
-Ale to w sumie jest przed-prezent. Mam dla ciebie jeszcze jedną niespodziankę.
-Jak to?-Na mojej twarzy malowało się zdziwienie.
Wziął mnie na ręce i wnosił po schodach jak pannę młodą.
-Kochanie chyba schudłaś w tym szpitalu.
-To miłe ale sama mogłabym wejść.
-Jaka ty jesteś mało romantyczna.-powiedział na co oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
Otworzyłam drzwi do swojej komnaty i weszłam trzymając chłopaka za rękę.
-Jak ty to zrobiłeś?-pytałam wstrząśnięta. Jego niespodzianka przerosła wszelkie wyobrażenia. Na suficie przyklejone były gwiazdy. Cała masa gwiazd. Czułam się jakbym miała cząstkę nieba w moim pokoju.
-Najlepsze jest to że świecą w ciemności.
-Żartujesz, tak?-spytałam, w tym samym czasie poczułam zawroty głowy.
-Nie, nie żartuję.
Złapałam się ramienia chłopaka by utrzymać równowagę.
-Zuzia co ci jest?
-Nic tylko muszę się położyć.-Remek pomógł mi dojść do łóżka, gdzie wygodnie ułożyłam się na poduszce.
-Ej.. Wszystko okey?
-Tak. Tylko te twoje gwiazdy zawróciły mi w głowie.-powiedziałam uśmiechając się blado.-Choć, poobserwujemy je razem.
Remek zasłonił okna, by efekt był jeszcze lepszy. W pokoju nie było bardzo ciemno, jednak gwiazdy lekko się rozjaśniły. Chłopak położył się obok mnie i trzymając za rękę powiedział:
-Jedna z tych gwiazd należy do ciebie. Zgadnij która.
Remuś i jego zgadywanki... Ehh.. Cały sufit gwiazd a on mnie pyta o jedną.
-Hmm..-udawałam że się zastanawiam.- Może ta.-wskazałam palcem na gwiazdę wiszącą nade mną.
-Nie, no co ty... -spojrzałam na niego marszcząc brwi.- Ta jest moja.-dodał.
-Twoja to ta obok..
Zaśmiałam się głośno na jego słowa.
-Okey. A reszta tych gwiazd... Do kogo należy reszta?-zapytałam.
-O tym możesz sama zdecydować, w końcu to twój skrawek nieba, mała.
Odwróciłam się do niego i spojrzałam w oczy, tryskające szczęściem. Położyłam dłoń na jego policzku i zbliżyłam się do niego. Nasze oddechy stawały się wolniejsze. Usta zbliżały się do siebie milimetr po milimetrze. Jego spojrzenie zmieniło się. Mówiło teraz „zrobię dla ciebie wszystko”. Nasze usta połączyły się w namiętnym pocałunku. Nasze usta prowadziły zachłanną grę. Nie spostrzegłam się a on był już nade mną. Dłonią mierzwiłam jego włosy.
Chłopak przerwał pocałunek mówiąc:
-Kocham cię.
Swoje wyznanie przypieczętował pocałunkiem.
-Nie, Remi... To ja cię kocham.
Połączyłam nasze usta. Tą miłą chwilę przerwało trzaśnięcie drzwiami. Usłyszeliśmy tylko krótkie:
-Sory...
Odsunęłam chłopaka od siebie i zeskoczyłam szybko z łóżka.
-kto to był?-zapytałam z niemałym zdziwieniem malującym się na mojej twarzy.
-Nie mam pojęcia.-odparł zdezorientowany chłopak.
Wybiegłam z pokoju a na środku korytarza, zobaczyłam postać, której się nie spodziewałam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz