Na korytarzu prowadzącym do salonu stała mała walizka. Weszłam do
jadalni i oniemiałam... Przy jadalnianym stole siedziała moja ciotka
chrzestna. Nie widziałyśmy się o świąt Bożego Narodzenia. Jako moja
chrzestna zawsze przywoziła mi różne podarunki. Tak i tym razem
zauważyłam dużą papierową torbę u jej boku.
-Cześć ciocia!
-No
hej Zośka.-Wiem, to nie brzmi jak moje imię. Powiedziałam, kiedyś cioci,
że może do mnie mówić Suzan, na co tylko się zaśmiała. Wolała używać
innego zdrobnienia.
-Zauważyłam, że nadal długo śpisz.-dodała.
-Ciociu, daj spokój... Są wakacje. Trzeba odpoczywać.
Podała mi dużą torebkę, każąc rozpakować prezent. Jego zawartość była zaskakująca.
* * *
W
ręku trzymałam piękną lustrzankę. Kiedyś opowiadałam cioci, że fajnie
byłoby robić zdjęcia profesjonalnym sprzętem. Moja stara cyfrówka nie
była najgorsza, jednak niektóre zdjęcia były niewyraźne.
-Wow. Dzięki ciocia.
-Podoba ci się?
-Pewnie!-odparłam
po czym zaczęłam oglądać sprzęt. Był na serio, zajebisty. Tysiące
opcji, świetna rozdzielczość i mega fajny design. Dominik otrzymał
równie fajne słuchawki.
* * *
Gdy siedzieliśmy już
całą familią przy stole, Ela opowiadała o swojej odpowiedzialnej pracy w
jakiejś korporacji oraz nowym pomyśle na biznes. Zawsze miała porywczą i
szaloną osobowość. Mam to po niej. Niedawno urodził się w jej głowie
pomysł by otworzyć pensjonat. Kupiła ośrodek, załatwiła wszystkie
formalności i zaczęła remont.
-Czy wasza propozycja jest nadal aktualna?-zapytała Ela.
-Tak...-zaczęła mama.
-Bardzo się cieszę, że Zośka mi pomoże.-wcięła się ciotka.
-Jak to?!?-na mojej twarzy malowało się ogromne zdziwienie. Nie mogłam wyjść z podziwu.
-Rozmawiałam z ciocią i zaproponowałam twoją pomoc przy umeblowaniu i...
-Aha. Czyli od dzisiaj wszystkie decyzje podejmujecie bez konsultacji ze mną, tak?
-Wiesz, że to nie tak...-ciągnął tata.
-Na długo, miałabym tam jechać?
-Do
końca wakacji.-te słowa rozbrzmiewały w mojej głowie przez najbliższe
pół dnia. Dlaczego akurat teraz, kiedy wszystko zaczyna mi się układać?
* * *
-Co chcesz teraz zrobić?-zapytał wyczekującym głosem Remek.
-Nie wiem... Myślałam, że ty mi powiesz...-nasze spojrzenia się skrzyżowały.
-Suzi, nie mogę podejmować za ciebie decyzji.
-Więc mi nie pomożesz, tak?
-Zrób to, co uważasz za słuszne.-rzekł Remek.
Westchnęłam ciężko po czym oznajmiłam.
-Pojadę.
Chłopak przytulił mnie mocno do siebie.
-Nie zapomnij o mnie.-rzekł patrząc mi prosto w oczy.
-Nie zapomnę.-złączyliśmy nasze usta w delikatnym pocałunku.
* * *
Po zjedzeniu kolacji spakowałam walizkę. Porozmawiałam chwilę z Emilką, którą jutro Dominik, po śniadaniu odwoził na pociąg.
Położyłam się do łóżka i zamknęłam oczy. Pięć sekund później usłyszałam dźwięk sms`a, którego nadawcą był mój chłopak.
"Kochanie, śpisz już ;* ”
"Już nie :p Stało się coś? ;-)”
"Otwórz okno, Księżniczko!!!”
Podniosłam
się momentalnie i podeszłam do okna. Otworzyłam je i nie mogłam
uwierzyć w to co widzę. Remek wszedł przez otwarte okno.
-Nie za późno na odwiedziny?-zapytałam nadal nie wierząc, że to się dzieje.
-Do ciebie nigdy nie jest za późno.-odpowiedział po czym pocałował mnie z wielką zachłannością.
-Mogłeś wejść przez drzwi...
-Nie mogłem.-powiedział po czym napotkał moje pytające spojrzenie. -Chciałem zrobić sobie wejście smoka.-dokończył.
-Okey, poczekaj moment.
Poszłam
do kuchni po dwie szklanki, wodę i żelki. Żelki w kształcie misi bo
oczywiście to były moje ulubione. W całym domu panowała cisza i mrok.
* * *
Weszłam do pokoju. Wszystkie rzeczy położyłam na biurku. Remek wyciągnięty na moim łóżku zaczął rozmowę.
-Fajnie tu masz.
-W pokoju?-zapytałam w odpowiedzi usłyszałam "Mhm”.
-Dzięki.-zaśmiałam się.-Brakuje tylko gwieździstego nieba nad głową i byłabym w raju.
-Masz rację.
-Powiesz mi teraz, czemu zawdzięczam tą późną wizytę?-zapytałam kładąc się obok chłopaka.
-Chciałem nacieszyć się tobą póki jeszcze tu jesteś.
-Nie wyjeżdżam na zawsze...
Zapadła chwila głębokiej ciszy.
-Może obejrzymy jakiś film?-zaproponował chłopak.
-Hmm.. Dobra, co proponujesz?
-Horror?
-Niee... Ty i te twoje propozycje. Komedia romantyczna.
-Ty i te twoje propozycje. Może być komedia ale nie romantyczna.
-Dobra ale obiecaj mi że kiedyś obejrzymy jakąś romantyczną.
-Niech ci będzie.
Remek wziął laptopa i poszukał jakiegoś filmu. Było mi obojętne co obejrzymy, chciałam z nim spędzić trochę czasu.
* * *
W
połowie filmu moje powieki stawały się coraz cięższe. Coraz trudniej
było mi utrzymać je otwarte. Zasnęłam z głową opartą o ramię chłopaka.
Rano
obudziłam się w skowronkach. Obok siebie nie zauważyłam Remka. Okno
było otwarte na oścież. Ciekawa byłam kiedy poszedł. Przyodziałam białe
szorty i niebieską bokserkę. Zjadłam śniadanie i pożegnałam się z
odjeżdżającą już kuzynką.
* * *
Mój i cioci wyjazd,
zaplanowany był na szesnastą. Do tej godziny postanowiłam popływać sobie
w basenie. Chwilę później dołączył do mnie Remek. Wygłupialiśmy się i
śmialiśmy w wodzie. Zamówiliśmy sobie pizzę i zjedliśmy na ogrodzie.
Pożegnaliśmy się, po czym wzięłam szybki prysznic i ubrałam sukienkę na
wyjazd. Spakowana czekałam na huśtawce.
Huśtałam się, przypominając
sobie wszystkie ważne chwile z tych wakacji. Najpierw moja "nawiedzona
szopka”, która nie przypominała nawiedzonej. W sumie to od niej wszystko
się zaczęło... Później oglądanie horroru, koncert, moje urodziny i
ognisko. Zrywanie z rutyną i wyjście do klubu... Bardzo zakręcony
początek wakacji. Teraz ten wyjazd... Teraz, kiedy mam chłopaka i
wszystko zaczynało się stabilizować.
-Zośka, jedziemy.-krzyknęła ciocia.
-Już idę.-odpowiedziałam.
Zabrałam
walizkę z domu. Torebkę przewiesiłam sobie przez ramię i ubrałam beżowe
baleriny. Założyłam kolczyki od Sebastiana-srebrne małe koniczynki.
Dominik zabrał ode mnie walizkę i spakował do bagażnika.
-Suzi...-usłyszałam
za plecami. Odwróciłam się na pięcie a moje oczy ujrzały Remka.
Podarował mi mały bukiecik z drobnych kwiatków.
-Obiecaj mi, że jak wrócę to pójdziemy na dłuugi spacer.
-Obiecuję.-przytuliłam go mocno.-Będę dzwonił.-szepnął mi na ucho.
Pocałowałam go w usta, chłopak odwzajemnił pocałunek.
-Do zobaczenia, Remuś.-powiedziałam.
-Do zobaczenia Suzi.
Zajęłam miejsce z tyłu samochodu. Pomachałam ręką do chłopaka. Ruszyliśmy w drogę.
* * *
W
dłoni trzymałam nadal mały bukiecik od Remka. W samochodzie cicho grało
radio. Ciocia wymieniała się z Dominikiem drobnymi uwagami na temat
drogi. Nie zwracałam uwagi na ich rozmowę. Patrzyłam przez szybę jak
zahipnotyzowana. Obserwowałam spacerujących za rękę zakochanych oraz
mijające nas samochody. W sercu czułam pewnego rodzaju pustkę i
rozczarowanie. Zostawiłam wszystko co jest dla mnie najważniejsze i
ruszyłam w drogę. Z drugiej strony byłam zadowolona i szczęśliwa z
pożegnania, jakie urządził mi mój chłopak. Przypomniały mi się słowa
Emilki, które wypowiedziała w nocne odwiedziny w moim pokoju.
-Podrywa cię na różne sposoby.
-Przyjaźń to nie podryw.
-Może
ty nie myślałaś o nim w ten sposób ale wiesz... Jest przystojny,
inteligentny i zabawny. Zastanów się zanim ci go ktoś sprzątnie sprzed
nosa.
Fakt. Od tego czasu minęło bardzo dużo. Przeżyłam kilka
rozczarowań i problemów. Teraz jesteśmy parą. Poczułam lęk, że po moim
powrocie wszystko może się zmienić o 180 stopni. Wymazałam z głowy
okropne scenariusze. Przed tworzeniem innych powstrzymał mnie głos Eli.
-Suzi, zazdroszczę ci. Masz naprawdę romantycznego chłopaka.
-Wiem, ciociu.
Do moich myśli wróciło wspomnienie ostatniej nocy. Mój Romeo odwiedził mnie wchodząc przez okno.
* * *
Zatrzymaliśmy
się w połowie drogi do Warszawy na jednej ze stacji benzynowych.
Wyjęłam telefon i wybrałam numer do Emilki, która wracała z rana do
domu.
S-Cześć Emi!
E-No hej sister! Co powiesz?
S-Ty opowiadaj, jesteś już w domu?
E-Oczywiście, właśnie miałam do ciebie dzwonić.
S-Jasne, jasne... -mówiłam z ironią.
E-No tak.. A ty już w drodze?
S-Właśnie
jestem na stacji benzynowej. Pokonaliśmy już około połowę drogi do
Wawy, więc jest dobrze. Sądzę, że dotrzemy przed wieczorem.
E-Jak się czujesz?
S-Dobrze a ty?
E-Jest okey.
S-To super. Muszę kończyć bo Dominik już się niecierpliwi.
E-Dobra, pozdrów go ode mnie. Bajo.
S-Pozdrowię. Paaa
Zajęłam
wcześniejsze miejsce i ruszyliśmy w dalszą drogę. Radio grało letnie,
rockowe piosenki. Jedna z dróg była remontowana więc staliśmy w korku.
* * *
Patrzyłam
przez okno i obserwowałam pieszych, rolkarzy, rowerzystów. Mój telefon
wibrował. Spojrzałam na wyświetlacz-to Remek. Ukazało mi się jego
zdjęcie, dzięki któremu na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
R-Hej moja dziewczyno.
S-Witam, Zośka z tej strony.-zażartowałam.
R-Jaka Zośka? Ja chce Suzan.
S-Przy telefonie.-zaśmiałam się.
R-Jak podróż, kochanie?
S-Nadal w trasie jestem.
R-Trzymaj się.
S-Okey. Będę się trzymać.
R-Tęsknię za tobą.
S-Ja bardziej.
R-Ciągle o tobie myślę.
S-Ja też nie przestaje myśleć o tobie.
R-Zadzwonię później.
S-Będę czekać. Pa
R-Paa
* * *
Po
zakończonej rozmowie wróciłam do poprzednich rozważań. Myślałam o
wszystkim i o niczym, jak zawsze. Obserwowałam ludzi poruszających się
na chodnikach oraz reklamy porozwieszane na płotach. Minął nas piękny
czarny mustang na widok, którego nie mogłam powstrzymać się od
komentarza.
-Jaki zarąbisty. Woow. Chciałabym taki.
-Gust po bracie.-odezwał się Dominik.
-Chciałbyś.-zaczęłam się droczyć.
-Pewnie, że bym chciał.-odpowiedział. Ogarnęła nas fala śmiechu.
Zmieniliśmy
stację radiową kilkakrotnie, jednak nie leciało nic interesującego.
Dominik ustawił płytę z starymi polskimi przebojami. Nasze piosenki z
dzieciństwa. Zaczęliśmy śpiewać co raczej nie przypominało śpiewu a
raczej nieudolne trafianie w dźwięki.
* * *
Zajechaliśmy
na parking przed wielkim apartamentowcem w którym mieszkała ciocia Ela.
Następnego dnia miałyśmy odwiedzić pensjonat, mieszczący się gdzieś
daleko od centrum. Dominik zaniósł nasze walizki do domu. Pożegnał się i
odjechał do akademika. Ciocia zaproponowała wyjście na miasto. Chciała
pokazać mi Warszawę nocą. Nie raz już chodziłyśmy tymi samymi ścieżkami.
Przyjeżdżałam do cioci na wakacje lub ferie i urządzałyśmy sobie różne
wyjścia. Kino, teatr oraz różne restauracje. Dominikowi najbardziej
podobały się salony gier i lunaparki. Ciocia Ela zabrała mnie do jednej z
jej ulubionych restauracji. Dostałam kartę lecz to co w niej widziałam
było zaskakujące. Chrzestna zaproponowała mi owoce morza, jednak
wybrałam jakieś włoskie danie makaronowe. Po kolacji i krótkim spacerze
wróciłyśmy do domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz