-Ciociu, ale jak to?-pytałam zaskoczona.
-No, tak to, Zośka. Po jutrze wracasz do domu. Szykuje mi się krótki wyjazd do Hamburga i nie chcę cię tu samej zostawiać.
To
dziwne uczucie przeszywało mnie od środka. Byłam szczęśliwa, że wracam
do domu, rodziców, Remka... No może nie do końca, że do rodziców...
Jednak coś mnie tutaj trzymało... Może raczej ktoś...
Niki był
super, wiele razy patrzyliśmy razem w gwiazdy, leżąc na pokrytym trawą
wzgórzu. Będąc z nim czułam się spełniona a po każdej rozmowie na mojej
twarzy pojawiał się uśmiech. Między nami zrodziła się przyjaźń ale inna
niż to się zwykle mówi... Traktowałam go jak brata. Przedrzeźnialiśmy
się, śpiewaliśmy piosenki, uczył życia. Raz, nawet wrzucił mnie w wielką
gromadę gnoju. Cała brudna i śmierdząca wzięłam prysznic w domu
Nikodema. Dał mi swoje ubrania bo moje już się do niczego nie nadawały.
Poznałam wtedy jego rodziców. Nie ma co, strasznie dwuznaczna
sytuacja... Nie zapomnę tego, jeden z najbardziej niezręcznych momentów.
Stałam owinięta w sam ręcznik, za szukającym w szafie ubrań Nikodemem i
wtedy weszli jego rodzice. Spaliłam się ze wstydu.
Czas który
spędziłam tu, jest i będzie dla mnie niezapomniany. Sądzę, że wszystkie
sytuacje które spotykają mnie w życiu, sprawiają, że jestem bardziej
świadoma swoich decyzji. Doświadczenia kształtują charakter.
* * *
-Chciałabym ci podziękować, za wszystko...-mówiłam trzymając dłoń Nikiego.
-Proszę, nie mów tak. Przecież jeszcze nie wyjeżdżasz, prawda?
-Nastąpiła, nieoczekiwana zmiana planów, Niki.
Oczy Nikodema lekko się zeszkliły. Z jego twarzy mogłam odczytać przeszywający ból.
-Rozumiem, musisz już lecieć... Szczęściarz z tego twojego chłopaka.
-Ty też znajdziesz gdzieś swoje szczęście, Niki.-rzekłam na co pokiwał twierdząco głową.
[Nikodem]
To
były najlepsze dni mojego życia. Chciałbym, żeby jej wyjazd okazał się
tylko żartem. Przez ten czas, który spędziłem w jej obecności
uświadomiłem sobie, że jest dla mnie kimś naprawdę ważnym. Zrozumiałem,
jak bardzo byłem samotny. Moje życie opierało się o rutynę:studia,
akademik, weekendy w domu... Przy Zuzi, wszystko było... inne.
Takie...nowe... Przy niej na nowo poznawałem otaczający mnie świat.
Jestem jej za to wdzięczny.
[Suzi]
Dzień jak co dzień,
a jednak coś, jakby było inne... Wszystko wyglądało tak samo, a jednak
jakby się coś zmieniło... Hmm... O co tu chodzi? Dzwoni budzik a ja z
niechęcią otwieram zaspane oczy. Wstaję, przeciągam się jak kot i
zabieram się za poranną toaletę. Ubrana w granatowe legginsy i biały
t-shirt, włosy związuję w niechlujnego koka i idę do jadalni, gdzie
czeka mnie śniadanie. Przy stole siedzi już elegancko ubrana i umalowana
Ela.
-Jesteś już spakowana?-zapytała ciepło Kasia.
-Erm... Niee jeszcze...
-Zabierz
się za to po śniadaniu, kochana.-uśmiechnęła się promiennie Ela. Dzień
dłużył się w nieskończoność. Spakowane tobołki czekały na Dominika,
który odwoził mnie do domu. Pożegnałam się z Kasią oraz Elą.
Jechaliśmy w ciszy, która już po 15. minutach stawała się nieznośna.
-Jak było na wakacjach, siostra?-rzucił znienacka Dominik.
-a jak miało być?-odpowiedziałam pytaniem na pytanie.-Dobrze.-dokończyłam.
-Od kiedy taka jesteś?-na jego słowa zmarszczyłam brwi.
-Jaka?
-Mało rozmowna i nieobecna.
-Czepiasz się.-urywałam.
-Wiesz, że przede mną niczego nie ukryjesz, więc nawet nie próbuj, mała.
-Mam cię dosyć.
-Też cię kocham.-zakończył na co nie odezwałam się, do czasu...
-K***a!
-Co
jest?-zapytałam spokojnym tonem, odrywając wzrok od okna w które się
gapiłam. Spojrzałam na brata a później, podążając za jego wzrokiem,
wprost przed siebie. W jego oczach malowało się przerażenie. Widząc
ukazującą się przede mną okropną scenę poczułam uścisk w żołądku. Z
niewyobrażalnego strachu zacisnęłam mocno powieki i trwałam w tym stanie
przez długi czas... 'kocham cię, braciszku'-wyszeptałam.
Pisk, trzask i klaksony samochodów... Po moim policzku spłynęła słona kropla. I tyle... Nic więcej...
[Dominik]
Wiem,
że Suzan tylko czekała, żeby powrócić do domu i Remka. Eh... Nie mam
nic do niego i nawet cieszę się, że się z nią spotyka. Remo jest moim
przyjacielem od kiedy pamiętam, kiedyś nawet był naszym sąsiadem. Oj,
tak... Od tego się przecież zaczęła nasza znajomość. Pamiętam jak
pierwszy raz, żeby poznać nowego sąsiada, przeskoczyłem przez płot
udając, że sięgam leżącą za płotem piłkę, którą specjalnie przerzuciłem.
Jednak, Zuzia to moja młodsza siostrzyczka i jakikolwiek chłopak by z
nią nie był to i tak miałbym go na oku.
* * *
Przyjechałem
w umówione miejsce z którego zabrałem Zuzę. Była taka nieobecna, że
zacząłem się niepokoić. Zapytałem ją o co chodzi lecz udzielała mi
zdawkowych odpowiedzi. Zawsze była ze mną szczera, zawsze wiedziałem,
gdy coś u niej nie grało. Nie chciała mi powiedzieć o co chodzi tym
razem. Co popsuło humor mojej kochanej siostrze? Znam ją najlepiej ze
wszystkich i wiem, że z czasem mi powie. Zatem nie byłem nachalny i
czekałem aż się przede mną otworzy. Jechaliśmy w zaskakującej ciszy,
nigdy nie kończyły nam się tematy do rozmów. Pamiętam wszystkie nasze
rozmowy i sprzeczki. Przypomniałem sobie, jak nie wiedziała jak mi
powiedzieć o zgubieniu płyty, którą jej pożyczyłem. Przyszła wtedy do
mojego pokoju. Ehh... Pamiętam to jak dziś.
* * *
Uczyłem się wtedy chemii a Zuzia weszła z taką smutną miną i zajęła miejsce na fotelu przy biurku... Wyglądała na przygnębioną.
-Stało się coś?-zapytałem odrywając wzrok od książki.
-Niee, dlaczego.
-Tak pytam.-odpowiedziałem, spoglądając na kartki książki. Panowała dziwna cisza. Czułem jej wzrok na sobie.
-O co chciałaś zapytać?
-Czy według ciebie jestem okropną siostrą?-wypaliła.
-Co to za pytanie? Nie jesteś okropna. Powiem ci, że nawet można cię polubić...-zacząłem się z nią droczyć.
-Lubisz mnie?-spytała ze zdziwioną miną.
-Nie
młoda, wcale.-ciągnąłem, siląc się na największą ironię na jaką było
mnie stać.-Co ty dajesz? Jesteś moją młodszą siostrą, Zuza.
-Pytam tylko.
-Do sedna, Suzi.-wskazałem na podręcznik do chemii.
-Zgubiłam twoją ulubioną płytę.
-Jak to? Gdzie? Jak mogłaś?-zalewałem ją potokiem pytań a ona wydusiła tylko „nie chciałam, po prostu...”
-Po prostu masz głowę tylko do parady. Zuzia! Chyba cię zabiję. To był jedyny egzemplarz z autografem zespołu.
-Wyjdź, bo za siebie nie ręczę.
No tak... Wtedy przesadziłem i to grubo...
Jak
uspokoiłem emocje, przeprosiłem Zuzę, mimo że nadal czułem do niej
urazę za to co się stało. Po kilku dniach przyszła do mnie z płytą w
ręku.
-Skąd ją masz?
-To nie jest co prawda ta stara z autografem ale spójrz do środka.
Otworzyłem
płytę a za nią znajdowały się dwa bilety na koncert tego zespołu. Nie
mogłem w to uwierzyć, jak to możliwe, że mała je załatwiła... Jednak nie
pytałem o nic.
-Woow. Dzięki. Ale tu są dwa bilety...
-Zabierz
kogoś.-odparła i zostawiła mnie samego w pokoju. Pryskała ze mnie
euforia. Nie widziałem innej opcji jak tylko wziąć ze sobą Suzi. Ona
zasługiwała na to by ze mną pójść. Była wniebowzięta. Co jak co, ale
gust to ma po bracie...
* * *
Suzan zapatrzona była w
jakiś martwy punkt za oknem. Przed sobą zauważyłem jak kierowca jadącej z
naprzeciwka terenówki stracił panowanie nad kierownicą. Obracał się
wokół własnej osi po czym z wielką siłą wjechał w nas. Przekląłem widząc
piruety samochodu. Nie spodziewałem się takiego obrotu sytuacji. W tym
momencie wyłączyło mi się myślenie. Nie widziałem już żadnej możliwości
ratunku. To koniec?
[Remek]
To już dziś! Za dosłownie
kilka godzin wróci moja dziewczyna-mój skarb. Odliczam już czas do jej
przyjazdu. Rodzice Suzi zgodzili się na mój pomysł... Wraz z ich pomocą,
przygotowałem małe powitanie. Chciałbym znów móc zobaczyć jej usta
szepczące 'kocham cię'. Spojrzeć w oczy, darzące mnie długimi
spojrzeniami. Hmm... Ciekawe czy spodoba jej się moja niespodzianka.
Wierzę, że trafiłem z jej wyborem. Nie mogę doczekać się jej powrotu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz