Po przebudzeniu się i doprowadzeniu do porządku, postanowiłem odwiedzić małą. Dzięki temu, że odwiedzam ją codziennie, znam ten szpital jak własną kieszeń. Wszedłem do szpitala i od razu kierowałem się do sali z numerem 115. Jak co dzień, również teraz wziąłem ze sobą gazetę. W sumie to był przypadkowy wybór. Pierwsze lepsze czasopismo, które kupiłem w kiosku na Lipowej. Pani Zosia polecała jakieś reklamowane czasopismo, jednak wybrałem gazetę, leżącą w cieniu na trzeciej półce.
Wszedłem
do sali i ujrzałem olśniewającą jak zawsze urodę Zuzi.
Pocałowałem ją delikatnie w policzek i zasiadłem na krześle
stojącym przy łóżku. W swoich dłoniach schowałem dłoń Suzi i
zacząłem opowiadać.
-Cześć
skarbie. Kupiłem ci gazetę, wiesz.. w kiosku u Pani Zosi. Jak
zawsze polecała mi swój ulubiony magazyn o sławach ale wziąłem
ci coś innego. Zresztą sam jestem ciekaw co tu jest napisane...
-zatrzymałem się spoglądając na jej powieki. Ona mrugnęła do
mnie! A, może mi się zdawało... Otworzyłem gazetę i zacząłem
czytać nagłówki.
-
„Kobieta zostawiła psa przed sklepem zoologicznym” Hmm... to
ciekawe.. „Staruszka z okolic Warszawy przywiązała smycz do
poręczy sklepu i jak sama tłumaczy 'Tylko na chwilę'. Owczarek
niemiecki po odejściu właścicielki wyszarpnął się i wbiegł do
sklepu zoologicznego. Sklepowa tłumaczy:„Obsługiwałam właśnie
klienta, gdy do sklepu wpadł on. Wyglądał przerażająco. Nie
wiedząc jak się zachowa. Zadzwoniłam po policję lecz przed ich
przyjazdem zżarł całą karmę, która była sprzedawana na wagę”
Ha ha ha wiesz co Suzi.. Może poszukam czegoś innego.-spojrzałem
na jej twarz. Mrugnęła dwa razy. Dlaczego mnie to tak dziwi?
Przecież Kuba mówił coś, że osoby w śpiączce mogą wysyłać
sygnały. Wyleciałem z sali i pognałem do doktorka. Opowiadałem mu
o wszystkim co zauważyłem.
[Suzi]
Remek,
znowu tu przyszedł. Chciałabym mu powiedzieć coś, odezwać się
słowem, jednak jakby mnie coś blokowało. Czuję jakbym miała głaz
na strunach głosowych. Wiem, że to dziwne. Staram się zwrócić
jego uwagę ale nie wiem jak. Mrugnęłam ale on chyba tego nie
zauważył. Zebrałam siły i znowu ponowiłam próbę, chyba to
zauważył. Słyszałam tylko jakiś trzask a później cisza.
Jeszcze raz postanowiłam otworzyć oczy. Ałć! Jak tu jest jasno i
tak... biało. „Brawo Suzi, cudowne spostrzeżenia! Przecież
leżysz w szpitalu.”-podpowiadała moja podświadomość.
Otworzyłam nieśmiało powieki, choć raziło mnie światło.
Leżałam na szpitalnym łóżku, podłączono do mnie jakieś
kabelki. Remka już przy mnie nie było... Poczułam smutek.
Myślałam, że będzie na mnie czekał. Drzwi otworzyły się a
przede mną stanął jakiś wysoki facet, za nim wszedł do środka
Remek. Więc jednak tu jest. Ucieszyłam się widząc go. Podbiegł
do łóżka i złapał moją dłoń, którą pocałował. Byłam w
siódmym niebie. Mimo to nie miałam tyle siły by się odezwać.
Leżałam tylko jak kłoda a moje powieki melancholijnie otwierały i
zamykały się. Przyzwyczaiłam wzrok do światła, które mnie
otaczało. Lekarz wykonał telefon jak dobrze zrozumiałam do moich
rodziców. Czułam się zmęczona tak, jak po pięciu kilometrach
biegu. Zamknęłam oczy i leżałam tak jak wcześniej. Słuchałam
tylko rozmów Remka z lekarzem, rodziców. Zasnęłam.
*
* *
Po
pewnym czasie czułam, że się budzę. Wokół mnie panowała cisza.
Zmrużonym wzrokiem oceniłam, że jest już ciemno. Na stoliku po
prawej stronie paliła się tylko lampka, która nieśmiało
oświetlała pomieszczenie. Moje powieki otworzyły się szerzej. Na
lewej dłoni czułam dotyk Dominika, który czuwał przy moim łóżku.
Spojrzałam na niego lecz pogrążony był w myślach patrząc w
sufit. Poruszyłam delikatnie dłonią a brat spojrzał na mnie
zapłakanymi oczami.
-Przepraszam
cię Zuzia. Ja nie chciałem, żeby tak się stało...-co on pieprzy?
Pierwsze co usłyszałam od niego to przeprosiny. Tylko, za co on
chce mnie przepraszać?
-Nie.-
wyszeptałam.
-Gdyby
nie ja, to by się tak nie skończyło.-po jego policzku spłynęła
kropla.
-To
nie... Twoja wina.
-To
nie tak jak myślisz... Mogłem przecież skręcić, zrobić coś!
Ale nie zrobiłem...
Słysząc
jego słowa poczułam mętlik w głowie. Zapadłam w sen. Nie
kontroluję tego... Chcę w końcu zacząć normalnie funkcjonować.
*
* *
Minęły
trzy tygodnie dzięki którym już prawie wróciłam do zdrowia.
Przez ten cały czas spędzony w szpitalu odwiedziło mnie mnóstwo
osób. Znajomi ze szkoły, która się już zaczęła, Remek, rodzice
a nawet Ela. Odwiedzili mnie również rodzice Remka, którzy od
jakiegoś czasu są w dobrym kontakcie z moimi. Od ostatniej rozmowy
z Dominikiem, nie widziałam go i nie wiedziałam co się z nim
dzieje. Za każdym razem kiedy pytałam o niego wszyscy odpowiadali
jakby umówieni, że nic mu nie jest po prostu studiuje i zaczął
nową pracę. Podobno nie ma czasu dla nikogo. Jednak mimo usłyszeniu
tej wersji kilkakrotnie nie wierzyłam w ani jedno ich słowo.
Nadszedł
dzień wypisu. Wniebowzięta, czekałam już na tatę, który
obiecał, że po mnie przyjedzie. Moje ostatnie godziny w tym miejscu
minęły mi niezwykle szybko. Tata zabrał moją torbę i spakował
do bagażnika. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy. Nie mogłam
przepuścić okazji by dowiedzieć się czegoś o bracie.
-Tato?
-Mhm.
-Mogę
cię o coś spytać? Tylko szczerze odpowiedz.
-Chyba
wiem o co chcesz zapytać.
-Tato,
powiedz mi prawdę. Chcę wiedzieć co z Dominikiem.
Westchnął
głośno.
-To
co słyszałaś na jego temat jest prawdą. Przecież nie
okłamalibyśmy cię.
-Nie
widziałam go od... tego wieczora. Był taki dziwny.
-Jakiego
wieczora?
-Dzień,
kiedy się wybudziłam.
-Co
ci powiedział?-tata zapytał ze strachem wyczuwalnym w głosie,
jakby Dominik zdradził mi jakąś tajemnicę rodzinną, która nie
miała prawa dotrzeć do mnie.
-W
zasadzie to nic nie pamiętam...-skłamałam, ratując
sytuację.-Byłam wtedy zmęczona i wiem tylko, że był u mnie.-Sama
muszę się dowiedzieć co z nim.
-To
dobrze.
Nie
chciałam ciągnąć dalej tego tematu, więc zapadła cisza, która
trwała aż do powrotu do domu.
Otworzyłam
drzwi do domu i weszłam do środka. Założyłam swoje różowe
kapcie, które dostałam kiedyś na urodziny od mamy. Weszłam do
salonu i krzyknęłam „Jest tu ktoś?”.
Nikt
się nie odzywał więc weszłam do kuchni gdzie czekała mnie miła
niespodzianka. Powitałam Remka serdecznym uściskiem.
-Na
twój powrót z wakacji zamówiłem tort ale sprawy potoczyły się
inaczej więc wczoraj zamówiłem drugi.
-Truskawkowy?-zapytałam
z uśmiechem, który nie schodził mi z twarzy.
-Truskawkowy.-odpowiedział
z uśmiechem.
-Mówiłam
ci, że cię kocham?
-Chyba,
kilka razy coś wspominałaś.
Pocałowałam
go mocno. Do kuchni wszedł tata, jak zawsze w nieodpowiednim
momencie.
-Dostanę
kawałek tortu?
Oderwaliśmy
się od siebie jak poparzeni. Wspólnie zjedliśmy prawie cały tort.
Tata wypił szybką kawę i ruszył w kolejną delegację. Mama,
miała wrócić kolejnego dnia wieczorem a w tym czasie miała wpaść
do mnie ciocia Ela. Do czasu przyjścia cioci, mieliśmy jeszcze czas
dla siebie. Jakieś dwie godzinki.
-Dzięki
Remuś, twoja niespodzianka była przepyszna.
-Ale
to w sumie jest przed-prezent. Mam dla ciebie jeszcze jedną
niespodziankę.
-Jak
to?-Na mojej twarzy malowało się zdziwienie.
Wziął
mnie na ręce i wnosił po schodach jak pannę młodą.
-Kochanie
chyba schudłaś w tym szpitalu.
-To
miłe ale sama mogłabym wejść.
-Jaka
ty jesteś mało romantyczna.-powiedział na co oboje wybuchnęliśmy
śmiechem.
Otworzyłam
drzwi do swojej komnaty i weszłam trzymając chłopaka za rękę.
-Jak
ty to zrobiłeś?-pytałam wstrząśnięta. Jego niespodzianka
przerosła wszelkie wyobrażenia. Na suficie przyklejone były
gwiazdy. Cała masa gwiazd. Czułam się jakbym miała cząstkę
nieba w moim pokoju.
-Najlepsze
jest to że świecą w ciemności.
-Żartujesz,
tak?-spytałam, w tym samym czasie poczułam zawroty głowy.
-Nie,
nie żartuję.
Złapałam
się ramienia chłopaka by utrzymać równowagę.
-Zuzia
co ci jest?
-Nic
tylko muszę się położyć.-Remek pomógł mi dojść do łóżka,
gdzie wygodnie ułożyłam się na poduszce.
-Ej..
Wszystko okey?
-Tak.
Tylko te twoje gwiazdy zawróciły mi w głowie.-powiedziałam
uśmiechając się blado.-Choć, poobserwujemy je razem.
Remek
zasłonił okna, by efekt był jeszcze lepszy. W pokoju nie było
bardzo ciemno, jednak gwiazdy lekko się rozjaśniły. Chłopak
położył się obok mnie i trzymając za rękę powiedział:
-Jedna
z tych gwiazd należy do ciebie. Zgadnij która.
Remuś
i jego zgadywanki... Ehh.. Cały sufit gwiazd a on mnie pyta o jedną.
-Hmm..-udawałam
że się zastanawiam.- Może ta.-wskazałam palcem na gwiazdę
wiszącą nade mną.
-Nie,
no co ty... -spojrzałam na niego marszcząc brwi.- Ta jest
moja.-dodał.
-Twoja
to ta obok..
Zaśmiałam
się głośno na jego słowa.
-Okey.
A reszta tych gwiazd... Do kogo należy reszta?-zapytałam.
-O
tym możesz sama zdecydować, w końcu to twój skrawek nieba, mała.
Odwróciłam
się do niego i spojrzałam w oczy, tryskające szczęściem.
Położyłam dłoń na jego policzku i zbliżyłam się do niego.
Nasze oddechy stawały się wolniejsze. Usta zbliżały się do
siebie milimetr po milimetrze. Jego spojrzenie zmieniło się. Mówiło
teraz „zrobię dla ciebie wszystko”. Nasze usta połączyły się
w namiętnym pocałunku. Nasze usta prowadziły zachłanną grę. Nie
spostrzegłam się a on był już nade mną. Dłonią mierzwiłam
jego włosy.
Chłopak
przerwał pocałunek mówiąc:
-Kocham
cię.
Swoje
wyznanie przypieczętował pocałunkiem.
-Nie,
Remi... To ja cię kocham.
Połączyłam
nasze usta. Tą miłą chwilę przerwało trzaśnięcie drzwiami.
Usłyszeliśmy tylko krótkie:
-Sory...
Odsunęłam
chłopaka od siebie i zeskoczyłam szybko z łóżka.
-kto
to był?-zapytałam z niemałym zdziwieniem malującym się na mojej
twarzy.
-Nie
mam pojęcia.-odparł zdezorientowany chłopak.
Wybiegłam
z pokoju a na środku korytarza, zobaczyłam postać, której się
nie spodziewałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz