Może to wina procentów, że stałam się śmielsza i jako pierwsza zrobiłam ten krok. Jednego byłam pewna... Nie żałowałam tego!
Moje
usta musnęły lekko jego usta. Chłopak pogłębił nasz pocałunek... Był
długi, namiętny i przepełniony radością. Przy nim zapominałam o
istniejącym wokół mnie świecie. Chciałam, by ta chwila trwała wiecznie.
Przestałam myśleć o tym co się stało. Wszystko wokół zawirowało... Nie
liczyło się nic tylko ja i Remek. Tą piękną chwilę przerwał mój
braciszek. Wołający z tarasu Dominik sprawił, że odsunęłam się od
chłopaka.
-Suzi! Dawaj na chatę. Pijemy twoje zdrowie!-darł się dalej.
Mój kieliszek znowu złączył się z kieliszkiem Remigiusza.
-Już idziemy!-odkrzyknęłam do brata.
Remek
objął mnie w talii i zmierzaliśmy do domu. W jego ramionach czułam się
bezpiecznie. Weszliśmy do domu a na kanapie w salonie, gdzie teraz
znajdowali się wszyscy goście dostrzegłam Emilkę liżącą się z jakimś
chłopakiem. Zaraz, zaraz... To był Jacek! Ojeja... Ile mnie ominęło? No
faktycznie byli siebie blisko od koncertu Muzosfery. Pasują do siebie.
Moje tegoroczne urodziny przyniosły wiele niespodzianek.
Wypiliśmy
za moje zdrowie, zdrowie mojej rodziny, powodzenie w życiu i jeszcze
wiele innych powodów. Goście się rozeszli. Pamiętam z tego wieczora, że
siedziałam na kanapie i rozmawiałam z Remkiem. Na podłodze siedział
Jacek trzymający za dłoń Emi a fotel zajmował Dominik... To tyle, tylko
tyle i aż tyle...
* * *
Rano obudziłam się z ciężką
głową. Strasznie mnie suszyło... Podniosłam ciężkie powieki i chciałam
się ruszyć, jednak poczułam czyjś dotyk na swojej talii,który mi to
uniemożliwił. Obróciłam lekko, bolącą głowę i ujrzałam Remka.
Automatycznie na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Zdjęłam powoli jego
rękę, tak by się nie obudził i poszłam do kuchni by napić się wody. Moim
oczom ukazał się istny poligon. Porozkładane wszędzie plastikowe
kubeczki i talerzyki. Po podłodze walały się puste opakowania po
czipsach i butelki po alko. Patrząc na to pomyślałam sobie ile to będę
musiała ogarniać. Zrobiło mi się słabo. Nalałam sobie kranówki do dwóch
szklanek, by jedną z nich zanieść Remkowi. Trzymając w dłoniach szklanki
pełne wody, powoli mijałam porozrzucane śmieci. Doszłam do swojego
pokoju. Przekręciłam klamkę i ujrzałam zaspanego Remigiusza siedzącego
na brzegu łóżka. Postawiłam mu szklankę na szafce nocnej i usiadłam na
pufie.
-Dzień dobry, śpiochu.-powiedziałam z uśmiechem.
-Dzień doberek, księżniczko.
-Wiesz może jak się tu znalazłam?
-Chciałem zapytać o to samo.-Zaczęliśmy się śmiać.-Ja cię tu przyniosłem a ty... eh...
-Co mówiłam? Coś zrobiłam?-zaczęłam pytać nie pamiętając wczorajszego wieczoru, to znaczy nie do końca...
-Mówiłaś...-powtórzył.-Śpiewałaś nawet.
-Co śpiewałam?
W
odpowiedzi na moje pytanie zaczął się śmiać. Odstawiłam szklankę obok
jego na szafce i usiadłam blisko, dzieliły nas tylko milimetry.
Powtórzyłam pytanie. Spojrzał w moje oczy i zaśpiewał fragment piosenki
Mesajah.
„Wszystko co najlepsze przynosisz mi ty. Dajesz mi radość
życia i ocierasz łzy. Ja już na zawsze chcę być z tobą bo jesteś moją,
lepszą połową.”
[Remek]
Wczorajszy wieczór był piękniejszy
niż mógłbym sobie kiedykolwiek wymarzyć. Przez całą noc śniłem o pięknej
jak róża, leżącej koło mnie Suzi. Spała smacznie wtulona we mnie.
Czułem się tak błogo. Chciałbym by to nie okazało się tylko snem. Byłem w
niej zakochany... Będąc przy jej boku czułem się jakbym unosił się nad
ziemią.
Co chwila odtwarzałem sobie w głowie nasz pocałunek. […]
Składam jej życzenia. Mówi że jedno życzenie się już spełniło. Patrzymy
sobie w oczy a chwilę później ziemia się trzęsie. Łączymy nasze usta w
pocałunku. Nigdy tego nie zapomnę. Przez resztę wieczoru byliśmy razem.
Obejmowałem ją ręką. Chciałbym nigdy nie musieć jej wypuszczać z
uścisku. Trwać tak cały czas.
Oboje trochę wypiliśmy. Może ona nie pamięta co się stało. Boję się tego.
Gdy usłyszałem jej pytanie trochę się zmartwiłem. Nie możliwe. Nie! To nie mogłoby być prawdą.
Słyszałem na własne uszy jak wyznała mi miłość.
-Remi, moja rybko. Chciałabym mówić ci to codziennie. Kocham cię nad życie. Czy ty to pojmujesz?
-Pojmuję.
-Nie... Nie możesz tego pojmować.
-Jak to?
-Moja miłość do ciebie jest tak wielka, że nie da się jej pojąć, tak o. -pstryknęła palcami.
Później
zasnęła w moich ramionach a ja zaniosłem ją do łóżka. Wróciłem do
salonu. Później nie pamiętałem już nic. Nie wiem jak znalazłem się w
łóżku Suzan, w jej pokoju. Spędziłem z nią noc. Zakochałem się w niej.
[Suzan]
Jak
to jest w ogóle możliwe. Nie pamiętam, żadnego śpiewania. To musiało
być okropnie zabawne. Suzan, śpiewająca piosenkę o miłości do Remka.
Nie
chciałam już męczyć pytaniami Remka. Odprowadziłam go do drzwi i po
jego wyjściu wzięłam szybki prysznic. Przyodziałam dżinsowe szorty i
bluzkę na szerokich ramiączkach. Włosy, które wyglądały jakby przeszła
po nich wichura wyczesałam w kitkę. Ogarnięta, poszłam budzić Emilkę.
Emi przeciągnęła się szybko i piętnaście minut później siedziała już ze
mną w jadalni, zajadając płatki.
-Jesteś z Jackiem?-przerwałam ciszę.
-Hah. Ty lepiej opowiedz o swojej rybce...
Spojrzałam na nią pytającym wzrokiem.
-O czym mówisz?
-Nie mów, że tego nie pamiętasz... Błagam...
-Proszę cię, opowiedz mi.
-Ale
od czego zacząć? Od waszych piosenek czy twojego wyznania miłości
Remkowi? Wiedziałam, że jednak coś was łączy a ty mydliłaś mi oczy że to
przyjaźń.
-Zacznij od wyznania.
„ -Remi, moja rybko. Chciałabym mówić ci to codziennie. Kocham cię nad życie. Czy ty to pojmujesz?
-Pojmuję.
-Nie... Nie możesz tego pojmować.
-Jak to?
-Moja miłość do ciebie jest tak wielka, że nie da się jej pojąć, tak o. ”
-O Boże kochany...-zasłoniłam twarz dłońmi.
-To nie wszystko.
-Dawaj, chyba nie może być, gorzej.
-Śpiewałaś „Lepszą połowę” Mesajah a Remigiusz zaśpiewał ci „Żono moja” jak zanosił do pokoju.
Śmiałam
się jak nienormalna. Cała opowieść brzmiała na tyle nierealnie, że
uwierzyłam w nią. Mimo to, niczego sobie nie przypominałam.
* * *
Dzień
zapowiadał się być parny. Ja i Emi byłyśmy dość wyczerpane po ostatniej
nocy. Postanowiłyśmy, że poopalamy się na ogrodzie.
* * *
Przyodziałyśmy
bikini i ruszyłyśmy na leżaki. Wysmarowałyśmy się olejkiem. Leżałyśmy
tak aż do pory obiadu. Było zbyt gorąco by coś upichcić, zatem Dominik
zaproponował, że stawia obiad na mieście. Zabrał nas do restauracji w
centrum naszej małej mieściny.
Zamówiłam sałatkę i shake
truskawkowy. Do naszego stolika dosiadł się Sebastian, którego
spotkaliśmy w restauracji. Zamieniliśmy parę zdań...
-Wybieracie się na ognisko?
-Kto organizuje?-zapytał mój kochany braciszek, który nie mógł już doczekać się wyrwania z domciu.
-Remi, nad jeziorem.
-O! Fajnie.-powiedział podekscytowany Dominik.
-Chyba wiem co to za jeziorko...-w końcu się odezwałam.
-Ej, może przyjadę po was i pojedziemy razem?
-Właśnie! Zapomniałam ci powiedzieć Suzi...-patrzyłam na nią ze zdziwioną miną, która bardziej przypominała dziwny grymas.
-Jacek zabiera mnie dzisiaj.
-Coś poważnego z tym Jackiem?-zapytał Dominik.
Na twarzy Emi pojawiły się rumieńce. Postanowiłam uratować ją przed dociekliwym kuzynem.
-To chyba nie twoja sprawa, nie, Domiś?
-To jak z tym ogniskiem?-wciął się Seba.
-Może... Będziesz o 17. Hmm?-odpowiedziałam szybko, przerywając ciszę.
-Okej. Będę.-powiedział z szerokim uśmiechem.
Dominik zabrał nas do domu po czym wzięłyśmy kąpiel w basenie.
* * *
-Suzi, pomożesz mi coś wybrać?-krzyknęła z pokoju.
-Zaraz...-odpowiedziałam z łazienki.
Wyszłam z ręcznikiem na głowie, zawiniętym w turban.
-Spokojnie... Jest dopiero 15.
-Właśnie! Suzan, on ma przyjechać o 16.30.
Nadal nie rozumiałam dlaczego tak się śpieszy.
-Pokaż co masz w szafie.
Pomogłam jej wybrać dżinsową spódniczkę i koszulę bez rękawów i wzór kwiatowy.
Sama ubrałam czarne szorty i bluzkę na szerokich ramiączkach w azteckie wzory, którą schowałam w spodenki z wysokim stanem.
* * *
Emily
pojechała z Jackiem a my z Dominikiem postanowiliśmy zjeść po dwie
gałki lodów. Siedząc przy stole w ogrodzie rozmawialiśmy i żartowaliśmy.
-Suzi, powiedz mi, tak szczerze... Emi i Jack to coś poważnego?
-A co mnie to interesuje...
-Szczerze siostra...
-Wydaje mi się, że tak a co ci do tego?-zapytałam ostro.
-Spokojnie co się tak wpieniasz, przecież nie pytam o ciebie i Remka...
-Jak to o mnie i … O co ci chodzi brat?
-No bo wy, ten tego...
-Co ty insynuujesz?
-Jesteście razem, przecież wiem o was.
-Nie ma żadnych nas.
-Mnie nie musisz oszukiwać.
-Wiem i tego nie robię. Skończmy ten temat.
W tym samym momencie moim oczom ukazał się Sebastian.
-Jedziemy?
-Jasne.-zabrałam
miseczki i poszłam wstawić je do zmywarki. Zabrałam ze sobą torebkę,
zamknęłam drzwi i szłam do auta przyjaciela. Zajęłam miejsce z przodu i
zapięłam pasy. Ruszyliśmy z piskiem opon. Czarne BMW wchodziło bokiem w
zakręty a ja z zacieszem na twarzy siedziałam cicho.
Od czasu do czasu odzywałam się „skręć w prawo, potem w lewo” itd.
Pokonywaliśmy
pierwszy zakręt, chciałam włączyć radio. W tej samej chwili moja dłoń i
dłoń Sebastiana lekko się dotknęły. Włączyłam radio i udawałam, że nic
się nie stało bo to była prawda. Ta sytuacja nic nie znaczyła i nic nie
zmieniała w naszych relacjach, Byliśmy tylko przyjaciółmi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz